Podobny post już kiedyś gościł na moim blogu <KLIK>. Nie był jednak zbytnio dopracowany. Może dlatego, że byłam zbyt młoda by spostrzegać wszystko tak, jak robię to dzisiaj. Dlatego teraz zrobię to jeszcze raz, od nowa i troszkę lepiej...
Prawda jest taka, że każdy z nas zakłada maski. Jeśli sądzisz, że Ty tego nie robisz to uświadomię Cię jak bardzo się mylisz.
Nasze życie jest sceną, a my aktorami. Codziennie stajemy na estradzie i naszym zadaniem jest odegranie pewnej roli. Przykładem może być fakt, że po nieprzespanej nocy uśmiechamy się, aby dobrze zacząć kolejny dzień i pokazać innym, że wszystko u nas w porządku. Robi to każdy i praktycznie zawsze. Zachowuję się tak nawet i ja...
W moich pierwszych miesiącach prowadzenia bloga starałam się każdego uszczęśliwić. Dodawać posty i zdjęcia, które chcielibyście czytać i oglądać. Teksty musiały być na czas, a jednocześnie dopracowane. Robiłam coś mimo, że nie miałam na to ochoty. Chodziłam na sesje i pisałam, chociaż miałam ochotę tak naprawdę poleżeć oglądając serial. W tym wszystkim zaczęłam się jakoś gubić i nie czerpałam przyjemności z tego co robiłam. Moja maska zaczęła strasznie uwierać i to właśnie w tamtym momencie nastąpiły duże zmiany, które mogliście zauważyć chociażby na blogu. Pamiętam, że miałam pewną przerwę w blogowaniu (i to nie jeden raz) właśnie przez to, że nie czułam satysfakcji z tego co robiłam, bo robiłam to z przymusu.
Z pewnością możecie zauważyć, że nie piszę już tylko postów z przemyśleniami, ale recenzje książek, filmów, a nawet wyjaśniam dlaczego lubię zieloną herbatę.
Prawda jest taka, że gdy musisz iść do pracy jesteś zmuszony do założenia maski wzorowego pracownika, gdy zmierzasz do szkoły - maskę wzorowego ucznia... Jak widzicie w niektórych sytuacjach nie da się uniknąć tego, by nie uwierał nas fakt o byciu kimś, kim nie jesteśmy w rzeczywistości. Czujemy się z tym źle. Zauważamy, że to nie jesteśmy my, bo przecież my się tak nie zachowujemy. Jesteśmy zmuszeni do przypisania cech, które nie są nasze.
Przytoczę chociażby popularną grę The Sims, w której ludzie czasem tworzą swoje rodziny. W kreatorze postaci tworzymy zupełnie inną sylwetkę, niż mamy w realnym życiu, nadajemy swoim postaciom cechy, których nie posiadamy, a na koniec nazywamy ich swoim imieniem i nazwiskiem. Tak samo jest w Internecie - tworzymy konta, nadajemy różne nicki, upodobania... i na końcu śmiejemy z kogoś, komu w rzeczywistości nie potrafilibyśmy zaśmiać się w twarz. Przecież w wielu przypadkach, nie ściągniemy naszej maski...
Nasi znajomi, ludzie, których oglądamy na Youtube, Instagramie na pierwszy rzut oka mogą wydawać się bardzo zadowoleni ze swojego życia, ale tak naprawdę nie mamy pojęcia, czy godzinę temu nie zacierali łez po kolejnym najgorszym dniu.
Czy jest to dobre? Sądzę, że tak o ile wykorzystujemy to w dobry sposób. Gdy udajemy przesadnie zadowolonych i uśmiechamy się pomimo, że w środku wszystko nam się rozpada... Sądzę, że to nie jest gra warta świeczki.
Gdy chcemy odkryć prawdę w człowieku i odkryć jego niektóre cechy musimy dobrze się mu przyjrzeć. Pragnę przysiąść, że wiele osób tego nie robi.
Maska to bariera, która pozwala ochronić nas przed otaczającym nas światem. Kryjemy się pod nią, aby nie zostać upokorzonym, odtrąconym. Jednak pamiętajcie, że te bariery okazują się pozorami, a jak dobrze wiemy - pozory potrafią mylić.
Maska jest szczególnie dobra wtedy, gdy chcemy dopuścić do siebie tylko te wyjątkowe osoby, które czasem jednak okazują się zupełnie innymi niż w rzeczywistości - w końcu oni również zakładają maski.
A czy Ciebie uwierała kiedyś maska?