Recenzja rzeczy od ZAFUL + KONKURS!

23:23

FIRMA: KLIK / SZALIK: KLIK / OKULARY: KLIK / CHOKER: KLIK / SUKIENKA:KLIK / PROMOCJA: KLIK
W zeszłym tygodniu otrzymałam już drugą paczkę od <ZAFUL>. Postawiłam tym razem na dopełnienie swojego stylu i jedną rzecz, którą może wygrać jedno z was. O tym na samym końcu!
Muszę przyznać, że paczka jak zwykle przyszła bardzo szybko. Byłam w szoku, gdy po 2 tygodniach od złożenia zamówienia listonosz pojawił się w moich drzwiach.
Wszystko dokładnie zapakowane. Na <okulary> było zupełnie osobne opakowanie, a same owinięte były folią ochronną i wsadzone w kopertę bąbelkową.
Są lekkie, przez co noszenie ich jest wygodne i komfortowe. Pasują niemalże do każdej prostej, jak i bardziej zaawansowanej stylizacji.
Drugą rzeczą jest <szalik>. Prosty, klasyczny szal w kratę. Bardziej używam go jako kocyk, niż do codziennego użytku. Materiał jest bardzo dobry, nie elektryzuje włosów. Miły i przyjemny w dotyku.
Jak to ja - ostatnio nie obejdę się bez <chokera>. Jak poprzednim, tak i tym razem zamówiłam sobie tą cudowną ozdobę. "Sznurówce" uroku dodają złote końcówki.

KONKURS!

Ostatnią już rzeczą jest <sukienka>, której będzie dotyczył ten konkurs.
Co musisz zrobić? Zasady są proste:
1. Zostań publicznym obserwatorem mojego bloga,
2. Napisz w komentarzu pod postem dlaczego to właśnie Ty powinnaś wygrać i gdzie wybierzesz się w tej sukience za pierwszym razem.
3. Poklikaj w te 6 linków i napisz do jakich stron Cię przekierowało:


3. Konkurs trwa do 30 listopada 2016 roku.
4. W konkursie mogą brać udział osoby mieszkające w Polsce, lub posiadające adres korespondencyjny na jej terenie.
5. Organizatorem jestem ja, a sponsorem firma ZAFUL.
6. Sukienka zupełnie nowa, a jej wartość przekracza ponad 80zł.
7. Konkurs trwa również na instagramie, więc proszę się nie dziwić jeżeli wygra jakaś osoba, która nie dodała tutaj komentarza.
8. Życzę każdemu powodzenia! :)



Dlaczego lubię zieloną herbatę?

19:41


Pamiętam ten czas, w którym na hasło "zielona herbata" uciekałam pod stół lub chowałam się do szafy. Odrzucał mnie jej smak, zapach i wygląd. No bo jak może mi pływać jakieś zielsko w kubku? Fuuu! Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że dzisiaj to "zielsko" znajdzie się w moim codziennym menu. Okazało się, że na tych "pływaków" można zaradzić w prosty sposób. Wystarczyło zakupić zwykły zaparzacz do kawy i herbaty, a życie staje się o dużo prostsze.

W sumie ta przygoda zaczęła się w tym roku. Na stole w zaparzaczu stała ona, moja zmora. Nic innego prócz wody (i kawy) nie było. Skusiłam się. Łyk po łyku i nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam: wypiłam praktycznie sama cała herbatę. Okazało się, że nie taki straszny diabeł, jak go rysują.
Zieloną herbatę polubiłam jeszcze bardziej, gdy dowiedziałam się jakie są jej magiczne właściwości. Ten smaczny trunek pochodzi ze starożytnych Chin, gdzie ponad 4500 lat temu zrodziła się idea, aby parzyć liście rośliny zwanej u nas herbatą chińską. Zbierane ręcznie, a następnie suszone liście dają nam zieloną herbatę.
Dawniej ten cudowny napój stosowany był przez jego wynalazców w leczeniu bólów głowy, zaburzeń trawienia, otyłości i rozstrojów żołądka. Prowadzone od dziesięcioleci badania nad właściwościami zielonej herbaty potwierdzają jej pozytywny wpływ na działanie organizmu oraz na zmniejszenie ryzyka zachorowania na choroby serca i niektóre odmiany raka. W dodatku zawiera ona wiele minerałów i mikroelementów (fluor, żelazo, sód, wapń, potas, cynk) oraz witaminy A, B, B2, C, E, K. Zostało potwierdzone również to, że picie zielonej herbaty spala tkankę tłuszczową, przeciwdziała cellulitowi oraz zapobiega otyłości. Dzięki dużej zawartości teiny, która działa tak samo jak kofeina zawarta w kawie - herbata Cię pobudzi i orzeźwi. Zielona herbata wzmocni odporność organizmu, koncentrację, poprawi naszą pamięć i pozytywnie wpłynie na prace naszego mózgu.

Warto jednak wspomnieć, że tej odmiany herbaty nie powinni pić:

  • osoby cierpiące na wrzody żołądka,
  • dzieci do dziesiątego roku życia,
  • osoby z nadciśnieniem tętniczym

Zachęciłam Cię do spróbowania tego pysznego napoju? A może już w Twoim życiu pojawiła się okazja na delektowaniem się tym pysznym smakiem?





Decyzje...

00:56

Nasze życie to miliony podejmowanych decyzji. Jedne są nam narzucane, drugie proponowane, a inne tworzą się w nas. Czasem wszystko jest takie proste... Mamy wybrać pomiędzy kawą, a herbatą. Nasze odpowiedzi są szybkie, proste. Nie wahamy się. Życie jednak nie zawsze jest takie proste. Stawia nas przed nieco trudniejszymi wyborami. W pewnej chwili mamy podjąć decyzję, do której szkoły chcemy chodzić, gdzie chcemy pracować, z kim chcemy wiązać przyszłość, a jakich ludzi powinniśmy unikać. 
Podejmując decyzje często zapominam dlaczego to robię. Pewne ścieżki obieram zbyt szybko, zbyt impulsywnie. Potem ginę w wirze wspomnień i myśli typu "co by było gdyby...". Moje wybory często ranią. Samą mnie, ale również ludzi, na których mi zależy. Czasem zapominam, że  to co sprawia radość mi, niekoniecznie musi sprawiać też innym. Nie umiem tego pojąć.
Całe życie uczono mnie, że sama jestem kreatorką własnego życia, a mój los leży w moich rękach. Do pewnego czasu sądziłam, że mam być egoistką, że dobro osobiste mam stawiać ponad własne. Jak Cię widzą - tak Cię piszą. Teraz to rozumiem. Decyzje, które podejmę teraz zostaną w pamięci najbliższych mi osób na długi czas, o ile nie na zawsze. Nie chcę nikogo ranić tym co postanowię, ale każdemu nie dogodzę. Tacy już jesteśmy: inni, uniwersalni.
Nie ukrywam, bo często się boję. Strach przed nieznanym mnie dobija. Brnę w to dalej. Mimo wszystko co mogłoby się stać. Nie chcę niczego przegapić, nie odkładam nic na później. Często mam zaniki wiary w siebie. Lecę w przód, upadam przez swoją głupotę i wstaję.
Teraz zdradzę wam sekret: czasem brak podjęcia decyzji, to najlepszy wybór jakiego moglibyśmy dokonać.
A Ty często boisz się swoich decyzji?

 Fotograf: Pan Dariusz www.homer83.maxmodels.pl





5 filmów wartych uwagi! #1

21:48

W ostatnim czasie oglądam naprawdę sporo filmów. Od jakiś tanich staroci, po naprawdę dobre klasyki. Postanowiłam, że będę dzieliła się z wami tymi moimi perełkami tutaj. Z tego powodu powstała nowa seria "5 filmów wartych uwagi". Nie będzie ona gościła tutaj jakoś specjalnie często, bo na początek muszę obejrzeć parę filmów, wybrać z nich moich ulubieńców i dopiero wtedy będę je tutaj zamieszczała. Mam nadzieję, że seria przypadnie wam do gustu!




Pierwszym filmem, który wywołał u mnie naprawdę
duży szok jest "Zabiłam, aby żyć" z 2015 roku. Jest to film na faktach autentycznych. Opowiada historię życia Alexandry, która zakochuje się w dużo starszym od siebie mężczyźnie. Mimo licznych przestróg, które dostaje od swojego ojca - wyprowadza się z domu wraz z ukochanym. Z pozoru kochający, czuły i idealny Marcello, z biegiem czasu zmienia się w okrutnego człowieka i zamienia życie Alexandry w piekło. Małżeństwo po czternastu latach się rozpada, a młoda kobieta staje przed sądem oskarżona o morderstwo własnego męża.
Nie wiem jak by było z tym filmem u was, ale ja płakałam na nim jak głupia. Najgorsze jest to, że film pokazuje przez co naprawdę musiała przejść ta kobieta. Pokazuje realia domów z przemocą.
Piękna, a zarazem wzruszająca historia, która poruszyła moim sercem.
Za możliwość obejrzenia dziękuję kuzynce,
bo to dzięki niej poznałam tą dramatyczną historię.

Kolejnym filmem, który obejrzałam (również) z inicjatywy mojej kuzynki było "Przeczucie" z 2007 roku. W filmie wystąpiła jedna z moich ulubionych aktorek - Sandra Bullock.
Główna bohaterka, Linda jednego dnia dowiaduje się, że jej mąż zginął w tragicznym wypadku samochodowym, a następnego dnia spotyka go w kuchni.
Jest to jeden z cięższych filmów jakie oglądałam. Przyznam szczerze, że jeśli nie skupicie się na filmie od samego początku, to nie dacie rady go zrozumieć.
Warto jest zwracać uwagę na każdy najmniejszy szczegół fabuły, ponieważ to one łączą się w spójną całość i nadają sensu całej historii.
Ten film pokochałam za dreszczyk emocji, bogata fabułę i co najważniejsze - zaskakujące zakończenie. Był to jedyny film, który skończył się inaczej niż wszystkie.

 Tu was zaskoczę! Oczywiście, żeby polecić wam "Step Up 4 Revolution" z 2012 roku, czyli czwartą część kultowej serii "Step  Up", która zapoczątkowano w 2006 roku - powinnam powiedzieć o pierwszej, drugiej i trzeciej części, jednak tak nie zrobię. Dla mnie ta część z całej serii zapadła w sercu na naprawdę długo, z tego powodu, że nie tylko różniła się od poprzednich produkcji, ale pokazywała cudowne wartości. Milion zawiłych wątków, nie tylko miłosnych.
Tutaj nie ma bitw pomiędzy grupami tancerzy, a jest walka o spełnienie marzeń, rodzinę, przyjaciół, dom i miłość.
Wszystko zaczyna się od tego, że córka wpływowego człowieka, poznaje niegrzecznego chłopca z Miami. Po pewnym czasie odkrywają, że łączy ich coś więcej niż taniec.
Nieprzewidywalne zwroty akcji stają się wisienką na torcie.

 "Randka na Weselu" z 2016 roku to film, na który do kina zabrał mnie mój chłopak. Gra w nim Zac Efron, który należy do moich ulubieńców.
Akcja filmu toczy się na Hawajach, gdzie ma się odbyć ślub Rosie. Niestety pech chciał, że dziewczyna ma dwójkę braci. Gdyby nie to, że słyną ze szczeniackich wygłupów i psują tym samym każdą rodzinną imprezę, to wszystko byłoby w porządku. Jednak przed wyjazdem na wesele rodzice dają ultimatum: musza pojawić się w towarzystwie porządnych dziewczyn, które będą miały na nich oko. Chłopcy zamieszczają ogłoszenie w internecie. Nie przypuszczają jednak, że poznane dziewczyny okażą się bardziej szalone niż oni. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli!







Teraz przyszedł czas na prawdziwą historię sparaliżowanego milionera - Philippa. "Nietykalni" z 2011 roku to zderzenie dwóch skrajnie zróżnicowanych światów. Niepełnosprawny mężczyzna zatrudnia do opieki nad sobą młodego chłopaka z przedmieścia, który całkiem niedawno opuścił celę więzienną.
Możliwe, że to właśnie te wszystkie różnice dają początek niezapomnianym chwilą, szeregowi niewiarygodnych przygód i co najważniejsze - następuje początek niesamowitej przyjaźni. 


Agata Jankowska - wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.