Wszystko jest nowe...

02:09


W blogosferze obecna jestem już przez prawie dwa lata. Przez ten okres czasu dużo rzeczy się nauczyłam, wiele zrozumiałam i zupełnie inaczej spojrzałam na świat.
Na pewno uległo zmianie moje myślenie dotyczące przyszłości z blogiem. Nie wiem ile będzie trwała moja obecność tutaj, nie powiem Wam kiedy wstawię swój ostatni i pożegnalny post. Wiem jednak jedno - chcę, aby trwało to jak najdłużej.
Ponieważ blogowaniem chciałam zająć się już na poważnie, robić to już bardziej profesjonalnie wykupiłam własną domenę. Myślę, że to dobry początek.
Oczywiście cały czas działam na bloggerze, tylko pod innym linkiem. Wpisując mój adres w wyszukiwarce nie musicie się już męczyć. Co prawda stary adres (siatkareczkablogaq.blogspot.com) ma ustawione przekierowywanie. Nadal jest aktywny. Teraz jednak zamiast wpisywać tego długiego adresu i wyczerpującej końcówki blogspot'a możecie po prostu zapamiętać moje imię i nazwisko. Tak łatwiej, prawda?

Cały czas pracuję nad jakością zdjęć. Jak wiecie w wakacje kupiłam aparat, od tamtego czasu zdjęcia nie są robione już telefonem. Z czasem będę kupowała coraz lepszy sprzęt, pewnie poprawi się również technika robionych fotografii.
Pracuję nad tym tak samo jak nad jakością postów. Pewnie zauważyliście zmianę przez półtora roku? Piszę zupełnie inaczej, poruszam nowe tematy. Ciągle pracuję nad nowymi seriami.

Wraz z nową domeną zmieniłam szablon bloga. Właściwie to nie ja, a Monika z http://www.strong-power.pl/ Wpadajcie do niej, bo jej blog jest naprawdę godny polecenia. Musicie się ze mną zgodzić, odwaliła kawał dobrej roboty. Prawda?

Przy okazji chcę Wam podziękować z całego serduszka za 2.000 obserwacji na Instagramie! Jest to dla mnie bardzo ważne! Zbiera sie Was coraz więcej! Zarówno tutaj, jak i w innych social media. Jesteście najlepsi! :)

"Requiem" autorstwa Lauren Oliver - Recenzja.

16:17

 "Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem, a Julianem walczy o swoje życie i prawo do miłości.

W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego - nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji."
"Requiem", to już ostatnia część trylogii "Delirium". Przykro jest kończyć coś, co wciągnęło nas jak wir wodny. Zakochałam się w tej historii. Troje głównych bohaterów stało się moimi sympatiami.
Już od pierwszych stron można dostrzec jej ogromną przemianę Leny. Już w "Pandemonium" (o którym TUTAJ) mogliśmy dostrzec jak silną osobą bohaterka.Ta bardzo niepewna siebie kobiecinka rozkwitła. Stała się odważną i pełną werwy kobietą. Jednak jest coś, czego nie może się pozbyć. "To coś", to nic innego jak miłość. Jak wiecie, pod koniec "Pandemonium" wraca do nas Aleks. Serce Leny jest rozerwane pomiędzy Julianem, a jej "uśmierconą miłością" - Aleksem. Niestety nie był on już taki sam. Zmienił się, tak samo jak Lena, ale uwierzcie mi - ją dało się lubić.

Tak jak w poprzednim tomie, tak i w tym autorka zastosowała poprzeplatanie perspektyw życiowych. Tym razem były to "Lena" i "Hana", czyli dawniej dwóch najlepszych przyjaciółek, które teraz żyją po różnych stronach muru. Czytanie historii Leny żyjącej w Głuszy uzupełnia wyjątkową historię Hany, która żyje w świecie bez miłości, świecie uleczonym, bogatym. Jednak miasteczko jest coraz częściej nawiedzane przez Odmieńców, którzy rosną w siłę i za wszelką cenę pokazują, że są gotowi do walki. Oby dwie perspektywy uzupełniają się tak dobrze, że bez problemów czyta się płynnie, nie mając czasu na zadawanie zbędnych pytań. 
 Jednak samo zakończenie... Pozostawiło mi więcej pytań niż odpowiedzi. Autorka zaryzykowała i stworzyła otwarte zakończenie. Trylogia była wciągająca, nawet bardzo. Jako jej wierny fan i prawdziwy czytelnik bardzo angażowałam się w przebiegającą historię. Ponieważ z każdą kolejną stroną moje emocje sięgały zenitu, to chciałabym poznać dalszy los bohaterów. Tymczasem snuję jedynie własne domysły. Jednak wiadomo - L. Oliver przedstawiła świat, w którym zdarzyć się może wszystko. Pisząc ostatnie zdania książki nawiązała troszkę do świata realnego. "Zburzcie mury...". Taka jest prawda. Ludzie często robią granice, stawiają mury. A to swojej psychice, a to innym. Myślę, że tymi słowami miała nam coś do przekazania i my jako czytelnicy możemy snuć domysły i rozumieć to na własne sposoby.
 Dlaczego właśnie "Requiem"?:
1. Kontynuacja i jednocześnie zakończenie "Delirium",
2. niespodziewane zwroty akcji,
3. dostrzegamy przemianę bohaterów,
4. książka pokazuje piękne wartości,
5. dzięki pierwszoosobowej narracji czujemy się jak członek wydarzeń,
6. wciąga już od pierwszych stron,
7. pokazuje wiele wartości życiowych,
8. bohaterowie, których łatwo obdarzyć sympatią,
9. genialna i oryginalna fabuła,
10. cytaty, które aż chce się zapisać na ścianie.

"Czy można wybaczyć zdradę?"

Recenzja rzeczy od ZAFUL + KONKURS!

23:23

FIRMA: KLIK / SZALIK: KLIK / OKULARY: KLIK / CHOKER: KLIK / SUKIENKA:KLIK / PROMOCJA: KLIK
W zeszłym tygodniu otrzymałam już drugą paczkę od <ZAFUL>. Postawiłam tym razem na dopełnienie swojego stylu i jedną rzecz, którą może wygrać jedno z was. O tym na samym końcu!
Muszę przyznać, że paczka jak zwykle przyszła bardzo szybko. Byłam w szoku, gdy po 2 tygodniach od złożenia zamówienia listonosz pojawił się w moich drzwiach.
Wszystko dokładnie zapakowane. Na <okulary> było zupełnie osobne opakowanie, a same owinięte były folią ochronną i wsadzone w kopertę bąbelkową.
Są lekkie, przez co noszenie ich jest wygodne i komfortowe. Pasują niemalże do każdej prostej, jak i bardziej zaawansowanej stylizacji.
Drugą rzeczą jest <szalik>. Prosty, klasyczny szal w kratę. Bardziej używam go jako kocyk, niż do codziennego użytku. Materiał jest bardzo dobry, nie elektryzuje włosów. Miły i przyjemny w dotyku.
Jak to ja - ostatnio nie obejdę się bez <chokera>. Jak poprzednim, tak i tym razem zamówiłam sobie tą cudowną ozdobę. "Sznurówce" uroku dodają złote końcówki.

KONKURS!

Ostatnią już rzeczą jest <sukienka>, której będzie dotyczył ten konkurs.
Co musisz zrobić? Zasady są proste:
1. Zostań publicznym obserwatorem mojego bloga,
2. Napisz w komentarzu pod postem dlaczego to właśnie Ty powinnaś wygrać i gdzie wybierzesz się w tej sukience za pierwszym razem.
3. Poklikaj w te 6 linków i napisz do jakich stron Cię przekierowało:


3. Konkurs trwa do 30 listopada 2016 roku.
4. W konkursie mogą brać udział osoby mieszkające w Polsce, lub posiadające adres korespondencyjny na jej terenie.
5. Organizatorem jestem ja, a sponsorem firma ZAFUL.
6. Sukienka zupełnie nowa, a jej wartość przekracza ponad 80zł.
7. Konkurs trwa również na instagramie, więc proszę się nie dziwić jeżeli wygra jakaś osoba, która nie dodała tutaj komentarza.
8. Życzę każdemu powodzenia! :)



Dlaczego lubię zieloną herbatę?

19:41


Pamiętam ten czas, w którym na hasło "zielona herbata" uciekałam pod stół lub chowałam się do szafy. Odrzucał mnie jej smak, zapach i wygląd. No bo jak może mi pływać jakieś zielsko w kubku? Fuuu! Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że dzisiaj to "zielsko" znajdzie się w moim codziennym menu. Okazało się, że na tych "pływaków" można zaradzić w prosty sposób. Wystarczyło zakupić zwykły zaparzacz do kawy i herbaty, a życie staje się o dużo prostsze.

W sumie ta przygoda zaczęła się w tym roku. Na stole w zaparzaczu stała ona, moja zmora. Nic innego prócz wody (i kawy) nie było. Skusiłam się. Łyk po łyku i nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam: wypiłam praktycznie sama cała herbatę. Okazało się, że nie taki straszny diabeł, jak go rysują.
Zieloną herbatę polubiłam jeszcze bardziej, gdy dowiedziałam się jakie są jej magiczne właściwości. Ten smaczny trunek pochodzi ze starożytnych Chin, gdzie ponad 4500 lat temu zrodziła się idea, aby parzyć liście rośliny zwanej u nas herbatą chińską. Zbierane ręcznie, a następnie suszone liście dają nam zieloną herbatę.
Dawniej ten cudowny napój stosowany był przez jego wynalazców w leczeniu bólów głowy, zaburzeń trawienia, otyłości i rozstrojów żołądka. Prowadzone od dziesięcioleci badania nad właściwościami zielonej herbaty potwierdzają jej pozytywny wpływ na działanie organizmu oraz na zmniejszenie ryzyka zachorowania na choroby serca i niektóre odmiany raka. W dodatku zawiera ona wiele minerałów i mikroelementów (fluor, żelazo, sód, wapń, potas, cynk) oraz witaminy A, B, B2, C, E, K. Zostało potwierdzone również to, że picie zielonej herbaty spala tkankę tłuszczową, przeciwdziała cellulitowi oraz zapobiega otyłości. Dzięki dużej zawartości teiny, która działa tak samo jak kofeina zawarta w kawie - herbata Cię pobudzi i orzeźwi. Zielona herbata wzmocni odporność organizmu, koncentrację, poprawi naszą pamięć i pozytywnie wpłynie na prace naszego mózgu.

Warto jednak wspomnieć, że tej odmiany herbaty nie powinni pić:

  • osoby cierpiące na wrzody żołądka,
  • dzieci do dziesiątego roku życia,
  • osoby z nadciśnieniem tętniczym

Zachęciłam Cię do spróbowania tego pysznego napoju? A może już w Twoim życiu pojawiła się okazja na delektowaniem się tym pysznym smakiem?





Decyzje...

00:56

Nasze życie to miliony podejmowanych decyzji. Jedne są nam narzucane, drugie proponowane, a inne tworzą się w nas. Czasem wszystko jest takie proste... Mamy wybrać pomiędzy kawą, a herbatą. Nasze odpowiedzi są szybkie, proste. Nie wahamy się. Życie jednak nie zawsze jest takie proste. Stawia nas przed nieco trudniejszymi wyborami. W pewnej chwili mamy podjąć decyzję, do której szkoły chcemy chodzić, gdzie chcemy pracować, z kim chcemy wiązać przyszłość, a jakich ludzi powinniśmy unikać. 
Podejmując decyzje często zapominam dlaczego to robię. Pewne ścieżki obieram zbyt szybko, zbyt impulsywnie. Potem ginę w wirze wspomnień i myśli typu "co by było gdyby...". Moje wybory często ranią. Samą mnie, ale również ludzi, na których mi zależy. Czasem zapominam, że  to co sprawia radość mi, niekoniecznie musi sprawiać też innym. Nie umiem tego pojąć.
Całe życie uczono mnie, że sama jestem kreatorką własnego życia, a mój los leży w moich rękach. Do pewnego czasu sądziłam, że mam być egoistką, że dobro osobiste mam stawiać ponad własne. Jak Cię widzą - tak Cię piszą. Teraz to rozumiem. Decyzje, które podejmę teraz zostaną w pamięci najbliższych mi osób na długi czas, o ile nie na zawsze. Nie chcę nikogo ranić tym co postanowię, ale każdemu nie dogodzę. Tacy już jesteśmy: inni, uniwersalni.
Nie ukrywam, bo często się boję. Strach przed nieznanym mnie dobija. Brnę w to dalej. Mimo wszystko co mogłoby się stać. Nie chcę niczego przegapić, nie odkładam nic na później. Często mam zaniki wiary w siebie. Lecę w przód, upadam przez swoją głupotę i wstaję.
Teraz zdradzę wam sekret: czasem brak podjęcia decyzji, to najlepszy wybór jakiego moglibyśmy dokonać.
A Ty często boisz się swoich decyzji?

 Fotograf: Pan Dariusz www.homer83.maxmodels.pl





5 filmów wartych uwagi! #1

21:48

W ostatnim czasie oglądam naprawdę sporo filmów. Od jakiś tanich staroci, po naprawdę dobre klasyki. Postanowiłam, że będę dzieliła się z wami tymi moimi perełkami tutaj. Z tego powodu powstała nowa seria "5 filmów wartych uwagi". Nie będzie ona gościła tutaj jakoś specjalnie często, bo na początek muszę obejrzeć parę filmów, wybrać z nich moich ulubieńców i dopiero wtedy będę je tutaj zamieszczała. Mam nadzieję, że seria przypadnie wam do gustu!




Pierwszym filmem, który wywołał u mnie naprawdę
duży szok jest "Zabiłam, aby żyć" z 2015 roku. Jest to film na faktach autentycznych. Opowiada historię życia Alexandry, która zakochuje się w dużo starszym od siebie mężczyźnie. Mimo licznych przestróg, które dostaje od swojego ojca - wyprowadza się z domu wraz z ukochanym. Z pozoru kochający, czuły i idealny Marcello, z biegiem czasu zmienia się w okrutnego człowieka i zamienia życie Alexandry w piekło. Małżeństwo po czternastu latach się rozpada, a młoda kobieta staje przed sądem oskarżona o morderstwo własnego męża.
Nie wiem jak by było z tym filmem u was, ale ja płakałam na nim jak głupia. Najgorsze jest to, że film pokazuje przez co naprawdę musiała przejść ta kobieta. Pokazuje realia domów z przemocą.
Piękna, a zarazem wzruszająca historia, która poruszyła moim sercem.
Za możliwość obejrzenia dziękuję kuzynce,
bo to dzięki niej poznałam tą dramatyczną historię.

Kolejnym filmem, który obejrzałam (również) z inicjatywy mojej kuzynki było "Przeczucie" z 2007 roku. W filmie wystąpiła jedna z moich ulubionych aktorek - Sandra Bullock.
Główna bohaterka, Linda jednego dnia dowiaduje się, że jej mąż zginął w tragicznym wypadku samochodowym, a następnego dnia spotyka go w kuchni.
Jest to jeden z cięższych filmów jakie oglądałam. Przyznam szczerze, że jeśli nie skupicie się na filmie od samego początku, to nie dacie rady go zrozumieć.
Warto jest zwracać uwagę na każdy najmniejszy szczegół fabuły, ponieważ to one łączą się w spójną całość i nadają sensu całej historii.
Ten film pokochałam za dreszczyk emocji, bogata fabułę i co najważniejsze - zaskakujące zakończenie. Był to jedyny film, który skończył się inaczej niż wszystkie.

 Tu was zaskoczę! Oczywiście, żeby polecić wam "Step Up 4 Revolution" z 2012 roku, czyli czwartą część kultowej serii "Step  Up", która zapoczątkowano w 2006 roku - powinnam powiedzieć o pierwszej, drugiej i trzeciej części, jednak tak nie zrobię. Dla mnie ta część z całej serii zapadła w sercu na naprawdę długo, z tego powodu, że nie tylko różniła się od poprzednich produkcji, ale pokazywała cudowne wartości. Milion zawiłych wątków, nie tylko miłosnych.
Tutaj nie ma bitw pomiędzy grupami tancerzy, a jest walka o spełnienie marzeń, rodzinę, przyjaciół, dom i miłość.
Wszystko zaczyna się od tego, że córka wpływowego człowieka, poznaje niegrzecznego chłopca z Miami. Po pewnym czasie odkrywają, że łączy ich coś więcej niż taniec.
Nieprzewidywalne zwroty akcji stają się wisienką na torcie.

 "Randka na Weselu" z 2016 roku to film, na który do kina zabrał mnie mój chłopak. Gra w nim Zac Efron, który należy do moich ulubieńców.
Akcja filmu toczy się na Hawajach, gdzie ma się odbyć ślub Rosie. Niestety pech chciał, że dziewczyna ma dwójkę braci. Gdyby nie to, że słyną ze szczeniackich wygłupów i psują tym samym każdą rodzinną imprezę, to wszystko byłoby w porządku. Jednak przed wyjazdem na wesele rodzice dają ultimatum: musza pojawić się w towarzystwie porządnych dziewczyn, które będą miały na nich oko. Chłopcy zamieszczają ogłoszenie w internecie. Nie przypuszczają jednak, że poznane dziewczyny okażą się bardziej szalone niż oni. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli!







Teraz przyszedł czas na prawdziwą historię sparaliżowanego milionera - Philippa. "Nietykalni" z 2011 roku to zderzenie dwóch skrajnie zróżnicowanych światów. Niepełnosprawny mężczyzna zatrudnia do opieki nad sobą młodego chłopaka z przedmieścia, który całkiem niedawno opuścił celę więzienną.
Możliwe, że to właśnie te wszystkie różnice dają początek niezapomnianym chwilą, szeregowi niewiarygodnych przygód i co najważniejsze - następuje początek niesamowitej przyjaźni. 


List do hejtera...

11:53


Drogi hejterze,
 Na samym wstępie pragnę Cię pozdrowić i podziękować. Nieświadomie przyczyniasz się do mojego sukcesu. Wchodzisz tu po to, aby zostawić obraźliwy komentarz. Nabijasz mi tym sposobem wyświetlenia. Komentując również nie przynosisz mi większych szkód, ba - nie przynosisz ich w ogóle. Twój komentarz ginie, ginie pośród wielu innych. Jak widzisz, ciesze się, że jesteś tu obecny.
 Dziękuję, że udowodniłeś mi moje dokonania. Muszą Cię strasznie boleć, prawda? Racja. Mam bloga, wspaniałych czytelników. Udzieliłam już paru wywiadów, a różne firmy chcą ze mną współpracować. Zastanawiasz się pewnie, czy po przeczytaniu tych komentarzy jest mi przykro? Ani trochę. Dajesz mi wielką satysfakcję. Zazdrościsz mi tak bardzo, że aż mnie nienawidzisz i tą złość przelewasz tutaj. Doskonale Cię rozumiem. Jak można nie zazdrościć osobie, która osiągnęła sukces dzięki swojej pasji?
 Pamiętaj, że gdy Ty piszesz kolejny komentarz, ja spełniam kolejne marzenia. Jednak spokojnie, ulżyj sobie. Napisz, że moje zdjęcia są brzydkie. Pojedź po mnie. Wiem, że według Ciebie jestem ładna, ślicznie się ubieram i mam cudowną osobowość. Ty po prostu boisz się do tego przyznać, boisz się pokazać, jak bardzo mi zazdrościsz. Poczuj tą chwilową satysfakcję. Musisz się jakoś dowartościować, bo czujesz się tak beznadziejnie w swoim życiu i ciele. Nie wiem, co Ci się w sobie nie podoba, ale hejtując drugą osobę ten mankament nie zginie.
 Nie zrozum mnie źle, ale czuję, że tam w środku siebie czujesz pustkę. Wydaje mi się, że masz jakiś problem, którego nie potrafisz rozwiązać. Dlatego chcesz mnie zniszczyć? Chcesz zniszczyć to co mam i dzięki czemu jestem szczęśliwa? Kieruje tobą zazdrość o to, czego nigdy nie zdobędziesz. Wy tacy jesteście, nienawidzicie rzeczy, których nie zdobędziecie i ludzi, którymi nie będziecie w stanie się stać. Nienawidzisz mnie i to właśnie z tego jestem dumna.
 Co prawda mnie Twoje słowa nie dotykają, a wręcz śmieszą. Jednak są ludzie różni. Możliwe, że kiedyś trafisz na osobę słabszą psychicznie i nie zdając sobie do końca sprawy z tego co robisz, przyczynisz się do jej śmierci. To właśnie słowa ludzi Twojego pokroju dotknęły tak bardzo czternastoletnią Hanne Smith z Wielkiej Brytanii, że postanowiła targnąć na swoje życie. Naprawdę chcesz stać się mordercą, albo przyczyną czyjegoś samookaleczenia?
 Zapewniam Cię, że w końcu ktoś się zdenerwuje Twoim zachowaniem. Postanowi Cie ukarać. Możesz być pewien, że mimo przydomka "anonimowy komentarz", nie jesteś do końca anonimowy. Dobrze obeznany na systemach komputerowych i internecie, człowiek odnajdzie Cię w ciągu parunastu minut. Z dużym prawdopodobieństwem namierzy Twoje konta na portalach społecznościowych. A zapewniam Cię, że to co pozostawiasz w internecie, zostaje w internecie. Jeśli w przyszłości natrafisz na to, co pisałeś wcześniej ogarnie Cię wstyd. A jeżeli nie ogranie, to znaczy, że w ogóle się nie rozwijasz i powinieneś się wstydzić jeszcze bardziej.
 Niestety, tak już jest. Tak skonstruowany jest internet. Mieszają się tu wszystkie warstwy społeczne. Pojawiają się ludzie inteligentni i głupcy. Typowa szlachta miesza się z plebsem, fan jednego trafia na wielbiciela czegoś innego, młodsi stykają się ze starszymi.
 Inteligentni ludzie śmieją się z hejterów i wychodzisz na głupca. Pamiętaj, że nikt inteligentny nie wchodzi w link czy na stronę, która miesza się z jego przekonaniami. Tutaj nikt Cie nie zmusza do obejrzenia filmiku czy przeczytania tego konkretnego tekstu. Krytykując coś bez zbędnych argumentów, udowadniasz jaki jesteś niedojrzały i głupi. Pisząc, że "autor jest chujowy", "usuń to", "jesteś brzydka" tudzież inne takie typu rzeczy stawiasz przed sobą lustro. To Ty jesteś idiotą. Nie potrafisz czytać i oglądać czegoś ze zrozumieniem, marnujesz swój czas i piszesz z tego powodu komentarz, który bez ładu i składu świadczy o Tobie i Twojej głupocie.
 Ja wiem, że masz prawo do wyrażenia własnego zdania i przedstawienia swojej opinii. Rozumiem, że chcesz być zauważony. Pragniesz, by ktoś się z Tobą liczył. Zdaję sobie również sprawę z tego, że lubisz sprawiać przykrość tym ambitniejszym. Tym, którzy starają się zrobić coś swojego. Robisz to dlatego, że Ty nie potrafisz, albo po prostu Ci się nie chce. Twoje zachowanie jest tak samo kiepskie, jak kiepskie pozostawiasz po sobie próby obrazy.
Przecież ktoś się namęczył, postarał, poświecił wiele czasu i wypruł sobie flaki, żeby coś napisać. A Ty? Pozostawiasz tylko parę zdań, w dodatku każde bez ładu i składu, wszystko wyciągnięte z kontekstu i bez konstruktywnego uzasadnienia. Bo przecież najprościej napisać, że coś jest "chujowe, bo tak". Tym sposobem zawsze będziesz niżej, będziesz tym gorszym. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. Skoro w prawdziwym życiu nie krytykujesz wszystkiego tak otwarcie i na głos, to dlaczego robisz to tutaj? Już nie jesteś taki odważny, co?
W dodatku pamiętaj, że to co napisałeś przeczyta dużo osób, może nawet część zareaguje, ale będą tez tacy, którzy pokiwają głową z zażenowaniem i przejdzie dalej. Ciebie natomiast przekreślą i potraktują jak przykrą narośl na czymś co jest dla kogoś ważne. Nie ważne, że oceniasz nawet najgorszy syf w galaktyce, ważne, że bez umiejętności używania argumentów i poparcia swojej opinii zawsze będziesz niżej położonym i prostym wybrykiem natury, zwanym przez dziesiątki - durniem.
Tak właśnie oceni Cię każdy inteligentny człowiek.
 Na tym kończę mój list, kochany hejterze. Nie napisze Ci żegnaj, bo wiem, że mimo wszystko i tak będziesz próbował mnie zniszczyć. W takim razie powiem Ci - do zobaczenia. Życzę Ci, abyś odnalazł swoją pasję i czuł się w niej spełniony.
Pozdrawia,
Twój powód zazdrości i nienawiści - Agata.


Korzystając z okazji chciałabym wam jeszcze powiedzieć o ubraniach od firmy ZAFUL.
Zamówiłam od nich 3 rzeczy. Jakość ubrań jest naprawdę bardzo dobra. Spodziewałam się, że ubrania będą nadawały się na szmaty do podłogi, a tym czasem można w nich normalnie wyjść na ulicę. Jedyne na co radziłabym uważać to rozmiarówka. Mimo podanych wymiarów w tabeli dodajcie tam 2-3 cm.

Pierwszą rzeczą, którą dostałam była koszulka z wyciętymi ramionami <KLIK>. Przypadła mi do gustu. Pasuje do naprawdę wielu stylizacji. W dodatku od pewnego czasu strasznie lubię ubrania w kolorze białym, więc zdecydowanie stała się moim must have.


Drugą rzeczą jest przecudowny choker <KLIK> z symbolem infiniti. Ten symbol przypomina mi o naszyjniku, który dostałam dawniej od mojego chłopaka. Niestety wisiorek mi się zgubił, a wspomnienia uda się przywrócić właśnie tym drobiazgiem, który zdecydowanie zgrywa się niemalże ze wszystkim!
Zapięcie jest regulowane, przez co z pewnością będzie również Twoim must have podczas zakupów w ZAFUL

 Kolejną i już ostatnią rzeczą jest sukienka <KLIK>, którą przestawię wam dokładniej w kolejnym poście! ;)
Zapraszam również na pokemonowe szaleństwo w ich sklepie: <KLIK>

Za poklikanie w linki i podanie cen 3 rzeczy wybiorę 3 osoby, które podlinkuję w następnym poście!

"Pandemonium" autorstwa Lauren Oliver - recenzja.

22:30



 "Lena żyje w świecie, w którym miłość
uznano za niebezpieczną chorobę.
Ludzie poddawani są zabiegowi, po którym
już nigdy nie będą mogli kochać.
Tuż przed operacją dziewczyna zakochuje
się w Aleksie. Ich wspólna ucieczka kończy
się tragicznie... Wśród dymu i płomieni
Lena widzi twarz ukochanego po raz ostatni.

Z utraconej miłości i bólu rodzi się nowa
Lena Morgan Jones - członkini ruchu oporu.
Podejmuje się najbardziej niebezpiecznej misji.
Na jej drodze staje tajemniczy Julian."

Jeśli czytaliście "Delirium" (klik), to wiecie, że zostawiliśmy tam Lenę za siatką ogrodzenia, czyli głuszy. Przekroczyć tę granicę miała ze swoim ukochanym i jednym z rebeliantów - Aleksem. Pech chciał, że pociski obławy rządowej zepsuły ich plany. Dziewczyna na terenie odmieńców i podziemnych azylów rebeliantów znalazła się sama. 

Książka poprzeplatana jest wydarzeniami z życia Leny WTEDY i TERAZ. Dzięki rozdziałom zatytułowanym "wtedy" możemy poznać życie dziewczyny zaraz po opuszczeniu Portland. To w tych częściach pokonuje samotnie Głuszę, cierpi po stracie Aleksa i poznaje pierwszych mieszańców. Razem z nią możemy poznać ich życie, obawy i zwyczaje. Lena czasem miewa momenty, że żałuję z powodu ucieczki, bo w Głuszy nie ma czegoś takiego jak "kiedyś". Mieszkańcy nie rozmawiają o tym kim byli i co się z nimi działo do czasów ucieczki. 
Natomiast wydarzenia w rozdziałach "TERAZ" toczą się w Nowym Jorku, gdzie Lena uczestniczy w zebraniach AWD (Ameryki Wolnej od Delirii), czyli organizacji nawołującej do jeszcze szybszego wykonywaniu zabiegów. Musi obserwować tam Juliana, syna przewodniczącego AWD. Jego postać jest dla wszystkich bardzo ważna, ponieważ jest to żywy przykład na potwierdzenie teorii rządu, ponieważ chłopak ryzykuje własne życie poddając się zabiegowi, którego przeżycie w jego przypadku jest mało prawdopodobne.  
Dzięki poprzeplataniu rozdziałów WTEDY i TERAZ możemy dostrzec zmianę charakteru bohaterki. Z poddającej się systemowi i wierzącej we wszystko dziewczyny, stała się odważną, samodzielną i twardą wojowniczką. TERAZ mamy do czynienia z członkini Ruchu Oporu, fałszywie uleczoną. 

Po przeczytaniu pierwszego tomu miałam wiele pytań i łudziłam się, że druga część przyniesie odpowiedzi. Tym czasem "Pandemonium" zrodziło ich jeszcze więcej. Liczę, że ostatnia część będzie odpowiedzią. Zakończenie pozostawiło na mojej twarzy zaskoczenie i kolejne pytania. Nie spodziewałam się tego.
 Dlaczego własnie "Pandemonium"?:
1. Kontynuacja bestsellerowej serii "Delirium",
2. pełno zwrotów akcji,
3. genialna i oryginalna fabuła,
4. dzięki pierwszoosobowej narracji można poczuć się jak członek wydarzeń,
5. wciąga już od pierwszych stron,
6. pokazuje wiele wartości życiowych,
7. można być świadkiem wspaniałej przemianie charakteru,
8. zaskakujące zakończenie,
9. wspaniali bohaterowie, z którymi trudno się rozstać,
10. natychmiast chce się sięgnąć po kolejny tom.

 Ty również sięgnij po "Pandemonium" i "Zobacz, do czego jest zdolna dziewczyna taka jak Ty!"


BLOGERZY DZIECIOM Z DOMÓW DZIECKA! 2 EDYCJA!

20:38

Nie wiem czy pamiętacie, ale w zeszłym roku na święta Bożego Narodzenia zorganizowałam akcję dla dzieci z domów dziecka. Nie pamiętacie? Koniecznie musicie to sprawdzić klikając TUTAJ! W tym roku powstała 2 edycja!


Zasady są dokładnie te same jak w zeszłym roku. Zapraszam do wzięcia udziału każdego blogera. Nie interesują mnie cyferki na Twoim blogu. Szukam osób chętnych do pomocy.
Tym razem również wysyłamy karki świąteczne, listy i rysunki. Robimy jednak nieco więcej.
Wspólnymi siłami piszemy książkę, która będzie składała się z naszych wierszy, opowiadań, piosenek i komiksów. Książka zostanie wydrukowana przeze mnie.
Kto potrafi szyć może zrobić maskotki, potem wysyłane są one do mnie, a ja wraz z książką dostarczam je do jednego z Łódzkich domów dziecka.
W dodatku pewien kompozytor tworzy dla dzieci płytę z kołysankami na pianinie. Również dostarczę ją do domu dziecka!

 Adres do siebie (w celu wysłania zabawek) podeślę do pewnych osób w wiadomości prywatnej. Oczywiście wszystkie adresy do domów dziecka, z którymi koresponduję znajdą się na grupie, a Wy będziecie mogli wybrać jeden lub kilka! :)

Jeżeli masz ochotę wziąć udział, zapraszam Cię do grupy, która ciągle żyje! Wystarczy, że klikniesz TUTAJ.

Więc jak, jesteś z nami? :) 


To już jutro... #BTS6

00:00


Powiem wam, że gdybym mogła cofnąć czas o te 2 miesiące, to nie zrobiłabym tego. Czuję, że wakacje wykorzystałam w pełni. Zrobiłam wszystko co planowałam. Dużo czasu spędziłam z moją kuzynką i czworonożnym przyjacielem. Napisałam bardzo dużo postów za zapas, abym w razie jakiejkolwiek komplikacji nie miała strat na blogu.
Wiem, że zapowiadają się teraz 4 lata ciężkiej nauki i przygotowań do egzaminów zawodowych oraz matury. To już jutro stanę w progu nowej szkoły. Nie podchodzę do tego źle. Uważam, że poznam tam wspaniałych ludzi i przeżyję niezapomniane chwilę. Staram się nie stresować. Ciągle powtarzam sobie, że będzie dobrze, bo czemu miałoby być źle? Mam nadzieję, że ten dzień "przed" przynajmniej dla was jest nieco lepszy. Nie? Stresujecie się? W takim razie może te sposoby pomogą Wam wyjść z tego stanu.

Po pierwsze: za wszelką cenę nie myśl o powodzie stresu. Wyrzuć go z głowy. Nawet wspomnienia dają nam możliwość zapomnienia o teraźniejszości. Marz, błądź w chmurach, ale pod żadnym pozorem nie myśl o złych rzeczach.
Drugą sposobem jest ciepła kąpiel lub wypicie ciepłej herbaty. Na mnie działa to niemalże zawsze.
Obejrzyj serial, film lub poczytaj książkę. Mi w zupełności pozwala to oderwać się od rzeczywistości



Jedyne co mi pozostało, to życzyć samej sobie i Wam powodzenia w nowym roku szkolnym. Wracamy już wypoczęci i zdolni do pracy. Wykorzystajcie to. Uczcie się systematycznie i od samego początku, unikniecie tym sposobem niepotrzebnych zaległości. Możecie wykorzystać moje rady.
Pragnę również podziękować, że seria BACK TO SCHOOL, którą stworzyłam specjalnie dla Was została odebrana z takim pozytywnym odzewem. Mimo, że posty pojawiały się codziennie to żaden nie miał mniej niż 20 komentarzy. W dodatku wybiło mi już 300 obserwatorów. Dziękuję, że jesteście. Wasze wsparcie daje mi ogromny powód do radości oraz wielką motywację do rozwoju bloga.
1. #BTS1 - KLIK
2. #BTS2 - KLIK
3. #BTS3 - KLIK
4. #BTS4 - KLIK
5. #BTS5 - KLIK

W dodatku wspaniała osoba przeprowadziła ze mną wywiad o mojej pasji. O dziwo - to nie blogowanie! Możecie go zobaczyć klikając TUTAJ!
A jeżeli sami chcecie udzielić wywiadu, napiszcie do autorki bloga! ;)

Bez czego nie przeżyję szkoły? #BTS5

00:07

Nie. Nie pokażę wam jakie "słitaśnie" okładki mają moje zeszyty. Nie pochwalę się plecakiem z Vans'a, ani nowo nabytymi mazaczkami za 3zł w Biedronce. Tak, ten post to moje kolejne rady. Tak, wiem - jesteście tym już zmęczeni. Tak, ta seria dobiega końca wraz z następnym postem. 

Na początek może powiem w prost: olej zeszyty z twardą okładką. Zaoszczędzisz tym sposobem parę milimetrów wolnego miejsca w plecaku i co najważniejsze - nie nadwyrężysz kręgosłupa. Ja wiem, jeden zeszyt nie robi różnicy. Jednak w ciągu dnia macie 8 przedmiotów i do każdego potrzebny jest zeszyt. Nadal lubisz być tragarzem zbędnych kilogramów? Ja od zawsze korzystam z zeszytów z miękką okładką, bo mimo wszystko pod koniec roku szkolnego ta okładka wygląda tak samo, jak zeszytu z twardą okładką. Zniszczona. 
Na dodatek - kocham spinać te wszystkie luźne zadania kartkowe, albo swoje osobiste notatki. Dlatego u mnie jest duży zapas spinaczy biurowych, a w roku szkolnym muszę je dokupywać. 

Na święta od byłej przyjaciółki dostałam kalendarz na 5 lat. Brzmi ciekawie, prawda? W sam raz na moje 4 lata technikum. "Twój dziennik" posiada motywującą myśl na każdy dzień, dlatego gdy zapisze w nim datę sprawdzianu nie muszę się martwić, że o nim zapomnę, bo codziennie do niego zaglądam.
Ponieważ jak wam już wspominałam jestem wzrokowcem, to lubię mieć podkreślone ważniejsze rzeczy. Poza tym kolory ułatwiają zapamiętywanie, a ja kocham tworzyć mapy myśli. To wszystko sprawia, że moja nauka staje się przyjemna i zabawna.
Thumbthing, który testuję w tym roku kupiłam na Born Pretty Store. Zauważyłam, że jest wygodny i praktyczny. Zakładka na palec, która ułatwia czytanie. Myślę, że nie posłuży mi tylko w czytaniu, ale również przy nauce z podręcznika! Tanie i praktyczne, czego więcej chcieć?
Ja nie wyobrażam sobie kartkowania zeszytu czy podręcznika w celu znalezienia ważnej informacji. Dlatego jestem zaopatrzona w wiele zakładek samoprzylepnych. Szczególnymi ulubieńcami stały się te z emotikonami. Kupiłam je również na Born Pretty Store. Możecie je zobaczyć klikając TUTAJ.

Uwielbiam wielofunkcyjne piórniki. Wkładam tam naprawdę wiele rzeczy. Od telefonu po kosmetyki. Warto jest zaopatrzyć w taki, który będzie służył nam na długie lata, a zarazem pogodzimy w nim kosmetyki, telefon i przybory szkolne. Ten ma dodatkową funkcję powiększania i pomniejszania kiedy tylko mamy na to ochotę! Możecie go dostać klikając TUTAJ.
W dodatku ja lubię, gdy moje usta wyglądają ładnie. Zawsze. Bez nałożonej na niej pomadki czuję się naga. Lubię testować nowe kolory i tym razem w rączki wpadła mi zastygająca pomadka w odcieniu brązu. Troszkę przypomina jeden z odcieni pomadek od Kylie Jenner. W dodatku ma naprawdę cudowny zapach i utrzymuje się długo na ustach. Gorąco wam ją polecam. Możecie dostać ją klikając TUTAJ!


Mam dla was również 10% rabatu do wykorzystania w sklepie Born Pretty Store! Wpiszcie go przy zamówieniu i gotowe! :) 
 MNRT10

Szkoła to nie więzienie - grunt to pozytywne myślenie! #BTS4

00:00


Najgorszym faktem w powrocie do szkoły po wakacjach jest to, że ciężko jest się do niej na nowo przyzwyczaić. Zagwarantuję wam (i sobie), że powrót do szkoły będzie trudny. Czasami wstając będziemy płakali. By ułatwić nam wszystkim to okrutne wydarzenie pomyślałam nad paroma rzeczami i przygotowałam parę sposobów, by to lądowanie po wakacjach było łagodniejsze, a sam start szkoły o wiele przyjemniejszy.

1. Kładź się spać o regularnych porach.
Nie oczekujmy od siebie, że jeśli będziemy kładli się spać po drugiej w nocy, to damy radę wstać o 6:00 wypoczęci i gotowy na nadchodzący dzień. Chyba wygodniej jest pójść spać o tej 22 niż na dzień dobry wypić litr kawy.

2. Nie pij kawy!
Ja już dwa lata temu zorientowałam się, że kawa ani trochę mnie nie pobudza. Jest wręcz przeciwnie. Piłam ją tylko w takim razie z powodu uzależnienia od kofeiny. W tym roku to woda z sokiem z cytryny stanie się moim najlepszym przyjacielem. Jest to dużo lepszy, zdrowszy i efektowniejszy zastrzyk energii. W dodatku już w poprzednim poście wspomniałam, że woda z cytryną pobudza prace mózgu!

3. Przygotuj wszystko wieczór wcześniej.
Nie wiem jak wy, ale ja zawsze miałam taką sytuację, że rano pakowałam się do szkoły, szykowałam ubrania i robiłam te wszystkie inne rzeczy, które mogłam zrobić przed położeniem się spać. Efekt: nie miałam połowy książek i innych przyborów, często zapominałam stroju na lekcję wf'u i butów na zmianę. Moja rada? Plecak spakuj wieczorem, wybierz strój na następny dzień, a tym sposobem zyskasz dodatkowe parę minut na sen. Czy można prosić o coś więcej?

4. Zjedz śniadanie. Mówię serio.
Rano zawsze wstawałam taka zaspana, że do mojego mózgu nie docierała informacja, że mój żołądek domaga się przynajmniej kawałka chleba. W szkole miałam kosmiczne bóle głowy i byłam totalnie zdekoncentrowana. W dodatku rzadko kiedy jadłam coś na "drugie śniadanie", więc było jeszcze gorzej. Pamiętajmy, że nasz mózg jest jak samochód - potrzebuje paliwa. Ten pierwszy posiłek ma nam dostarczyć energii na cały dzień w szkole.

5. Nie narzekaj.
Wiem. My uczniowie bardzo często powtarzamy, jak bardzo nienawidzimy szkoły i jak bardzo nie możemy doczekać się już wakacji. Gadaniem i tak nic nie zdziałamy, a tylko psujemy sobie humor, więc po co? Lepiej myśleć pozytywnie, że za dwa dni znów sobota, niedługo święta, potem ferie...

6. Dobrze planuj.
W tym całym szkolnym amoku łatwo zapomnieć o urodzinach mamy, wyjeździe na ryby z wujkiem czy upływającym terminie oddania pracy konkursowej. Zapisuj terminy. W telefonie, kalendarzu, grafiku - gdzie chcesz, byle skutecznie. Staraj się nie pominąć żadnego szczegółu, a uwierz mi, że przetrwasz szkołę bez zbędniejszych komplikacji.

7. Rób dobre wrażenie na nauczycielach.
Nie, nie chodzi o bycie lizusem. Dobre wrażenie to obecność na zajęciach, przygotowywanie się do lekcji i punktualność. To jest w sumie taka manipulacja. Gdy nauczyciel widzi, że się starasz będzie okazywał Ci szacunek większy niż osobą, które się nie starają. Z przyjemnością wytłumaczy Ci trudniejsze zagadnienie lub zrozumie, czemu nie odrobiłeś pracy domowej w nikłych przypadkach. (Mimo wszystko, to pod żądnym pozorem tego nie nadużywaj.)

8. Nie dyskutuj.
Prawda jest taka, że z nauczycielem nie wygrasz. Nawet gdy masz racje, to według niego i tak jej nie masz. Proste. Warto dać sobie spokój z pyskowaniem i mówieniem co nam nie pasuje, a unikniemy tym sposobem konsekwencji. Jeżeli naprawdę czujesz się poszkodowany, to podejdź do nauczyciela po lekcji i zacznij z nim spokojnie rozmawiać. Nie rób tego publicznie - oni nie lubią, gdy wytyka się ich błędy przy kimś.








Moje sposoby na naukę. #BTS3

00:00

Stało się. To musiało kiedyś nadejść. Już niedługo nastąpi oficjalne pożegnanie tych nudnych wakacji na pięknym i cudownie przygotowanym apelu w szkole. Już czuję z jakim entuzjazmem wstanę na ten przecudowny dzień i jakim tanecznym krokiem powędruję prosto na powitanie roku szkolnego 2016/17! Wyczuliście ten sarkazm, co nie?
Ponieważ idę teraz do szkoły średniej to już w tej chwili wyobrażam sobie tą (jeszcze większą niż w gimnazjum) stertę zeszytów i książek. Jednak przez 3 lata w mojej poprzedniej szkole znalazłam parę sposobów na to w jaki sposób się uczyć. To są jednak moje wskazówki i triki, które nie każdemu będą pasowały, ale może znajdzie się taki ktoś, kto z nich skorzysta!

Po pierwsze: znajdź idealne miejsce do nauki.
Dla mnie to miejsce musi być spokojne i czyste. Zazwyczaj muszę na sam początek wszystko uporządkować. Wywietrzyć pokój, pościerać kurze i co najważniejsze: uporządkować miejsce, w którym aktualnie pracuję. Moim takim właśnie ulubionym miejscem jest łóżko. Mam tam na tyle jasno, aby nie męczyć oczu i na tyle wygodnie, żeby się skupić.
Moim takim przydatnym trikiem nie jest kucie na blachę, a nauka na skojarzenia. Ja nie potrafię godzinami powtarzać zdań i definicji. Nie korzystam z notatek, które podyktował nauczyciel. Wolę sama przygotować sobie schemat lekcji związany z obrazków lub pojedynczych słów. Takie notatki zawsze najłatwiej zabrać ze sobą wszędzie. Uczę się na przerwach, w autobusie, a nawet na spacerach. Wygodniejsza jest jedna kartka od kartkowania zeszytu w poszukiwaniu najpotrzebniejszych rzeczy. Takie kartki wkładam później do specjalnych koszulek oznaczonych danymi przedmiotami. Wszystko łatwe do znalezienia.
Kluczem do sukcesu to zdecydowanie systematyczność, a żeby być systematycznym trzeba planować. Wiem, że kieszonkowe kalendarze nie u wszystkich (spoko, u mnie też) się sprawdzają, dlatego w tym roku wpadłam na nowy sposób. Zamieszczę organizer nad biurkiem. Nie będzie on jakiś wypasiony, bo potrzebne są do tego zwykłe i samoprzylepne karteczki. Będę pisała na nich terminy sprawdzianów, a ściągnę je dopiero po ich napisaniu.
Skończ przeglądać tego Facebook'a! - Zazwyczaj podczas nauki mój znajomy przypomniał sobie, że własnie dzisiaj robiliśmy nowe zdjęcie i zamierza je wstawić. Dostaję powiadomienie, że zostałam oznaczona na tym przecudnym selfie. Leci like i komentarz. Potem czytam inne komentarze, sprawdzam kto polubił, wchodzę na messengera, piszę ze znajomymi, nagle przypominam sobie, że muszę wstawić zdjęcia na Instagram'a i... O mój boże! Mój dzień został pożarty przez wszystkie social media. Dzięki technologio! Moja rada? Wyłączyć telefon na czas nauki.
W domu próbuje oszczędzić trochę czasu na "wolność". ZAWSZE w 100% skupiam się na lekcjach. Chociaż, że nauczyciel mówi różne, nudne rzeczy to ja słucham i staram się zapamiętać jak najwięcej. W domu zajrzę do książki, raz przeczytam dany temat i gotowe! Jestem przygotowana na następną lekcję w razie jakiejkolwiek kartkówki.
Utrwalanie wiedzy zdecydowanie gra ważną rolę w nauce języków obcych. Warto systematycznie powtarzać słówka z języka angielskiego i ćwiczyć ich pisownię. Nie zawsze używamy wszystkich słówek poznanych na poprzedniej lekcji i dlatego są większe szanse, że zapomnimy co oznaczają w dniu naprawdę ważnego sprawdzianu.
Zauważyłam, że gdy podczas nauki pije wodę z cytryną dużo łatwiej jest mi zapamiętywać. Przeczytałam kiedyś, że woda poprawia prace mózgu i od tamtego czasu to testuję. Wyniki są bardzo pozytywne. Cytrynę dodaję do smaku. W dodatku ten trik nie tylko pobudza mój mózg, ale również wspomaga odchudzanie, nawilża skórę i dostarcza niezbędnych mikroelementów.

Agata Jankowska - wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.