­

W gościnnym poście Rebel: Jak poprawnie tworzyć stronę/bloga

19:39

Hej Kochani :)

Bardzo jest mi miło, że dostałam zaproszenie od Agaty do gościnnego posta na jej bloga.
Może mnie znacie albo może jeszcze nie więc przedstawię się. Jestem Lena, moje artystyczne, twórcze, internetowe pseudo to Rebel. Używam tego podpisu we wszystkich moich działalnościach więc po nim mnie poznacie. Jestem blogerką, studentką, amatorką fotografii oraz redaktorką( pisze dla redakcji internetowej). Na codzień jak już wcześniej wspomniałam studiuje Architekturę informacji więc w dzisiejszym poście chciałabym podzielić się z wami niewielką wiedzą na temat projektowania własnej strony internetowej, w tym bloga. Co prawda dopiero zaczęłam te studia i może mój poziom wiedzy na ten temat nie jest bardzo wysoki, ale zdąrzyłam też już trochę się dowiedzieć, dlatego chce podzielić się z wami tą namiastką wiedzy.
Każdy z nas jest użytkownikiem i codziennie używa internetu do różnych celów, poszukuje różnych ważnych informacji oraz odwiedza ulubione strony/serwisy/portale.
Zawsze na początku nasza uwagę przykuwa kolorystyka danej witryny, która poniekąd również odgrywa ważną role w naszym serwisie internetowym. Ważne by nie odwracała uwagi od innych elementów oraz treści, a przede wszystkim by nie rozpraszała użytkownika w jego poszukiwaniach.
Najistotniejszym i głównym elementem jest układ elementów na stronie oraz niezbędna nawigacja. Użytkownik wchodząc na naszą stronę musi wiedzieć, gdzie i jak czego szukać, dlatego strona powinna być intuicyjna, zaprojektowana tak, by użytkownik mógł wygodnie z niej korzystać. Wyszukiwane elementy przez niego powinny zajmować mu niewiele czasu. Nikt z nas nie lubi przeskakiwać z zakładki na zakładkę, by znaleźć daną rzecz. Jeśli użytkownik nie będzie mógł odnaleźć tego czego szuka przejdzie do innego serwisu, który zagwarantuje mu lepsze zorganizowanie informacji i nie będzie tracił czasu, a my stracimy czytelnika/użytkownika.
Główny element w  większości stron stanowi menu, posiadające podział na pewne kategorie z których składa się nasza strona. W przypadku bloga w menu znajduję się kontakt do nas, nasze innr strony itp. Układ menu zależy od szablonu który sobie wybierzemy, zazwyczaj jest ono wbudowane w górny, główny panel co jest najlepszym rozwiązaniem. Nie kiedy tego nie ma, dlatrgo najlepiej jest żeby znajdowało się ono u góry gdzieś z boku i było widoczne. Menu powinno być konkretne, nie może być natomiast za bardzo rozboduwane, ponieważ może to powodować pewien chaos. Jeśli chodzi o najważniejsze elementy jakie powinny znajdować się na naszych blogach to na pewno będzie to informacja o nas, czytelnik lubi wiedzieć czyjego bloga ma przyjemność oglądać. Ta informacja powinna znajdować się w czołówce. Istotne może być również archiwum z którego możemy przechodzić do starszych postów, wtyczki społecznościowe, Obserwujący. Nie można zatem zaśmiecać bloga zbędnymi elementami które nie służą, a zajmują tylko miejsce. Należy pamiętać żeby stawiać na jakoś, a nie na ilość, minimalizm to podstawa i bardzo się ceni. Każdy blog czy strona powinien lub powinna wyrażać zamysł autora, przeznaczenie oraz tematykę. Z mojego kierunku wiele dowiedziałam się jak ważne są pewne kwestie na stronię i to, że porównując pewne serwisy miedzy sobą można dostrzec różnice jak i błędy. W internetowym jak i blogowym świecie trudno się przebić, ale żeby to zrobić trzeba być najlepszym i podejść do tematu profesjonalnie. Mam nadzieje, że chociaż troche wam pomogłam jako przyszły projektant serwisów internetowych. Mam nadzieję, że z czasem moja wiedza ja ten temat wzrośnie, a ja będę mogła się nią dzielić z wami.
Zapraszam was na mojego bloga: eternalrebel55.blogspot.com oraz blogowego snapa: eternal-rebel
Było mi niezmiernie miło tu gościć :)
Życzę wam wszystkim miłego, spokojnego niedzielnego wieczoru ;)
Pozdrawiam :*
Rebel

"Delirium" autorstwa Lauren Oliver - recenzja.

06:50




"Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa.
Mówili, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam. Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez
ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie.

Dawniej wierzono, że miłość jest
najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię miłości ludzie byli w stanie
zrobić wszystko, nawet zabić.

Potem wynaleziono lekarstwo na miłość."






Książka opowiada o zakazanej miłości i nie, to nic w stylu "Romeo i Julia".
W świecie, w którym żyje siedemnastoletnia Lena miłość jest zakazana. Ludzie poddawani są Remedium, czyli operacji, dzięki której nie będą zdolni odczuwać tego uczucia. Wystarczy, że w dniu 18 urodzin lekarze wbijają się do mózgu pacjenta, coś tam przestawiają i człowiek pozostaje obojętny. Żyje w rutynie. "Lekarstwo na miłość" nie na każdego działa tak samo. Czasem ta zabójcza choroba, która nazywają fachowo "Amor Deliria Nervosa" potrafi nabałaganić. Dokładnym przykładem była tego matka Leny, w której Deliria zakorzeniła się tak mocno i na tyle silnie, że nawet po trzech zabiegach nie było możliwe wyplenienie choroby.



Sama fabuła książki była głównym powodem, przez który wtopiłam się w lekturę. Nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. Miłość praktycznie zawsze jest przedstawiana w literaturze jako coś nadzwyczaj pięknego, cudownego i wspaniałego. Uczucie, którego każdy powinien doświadczyć, a każda podobna historia kończy się szczęśliwie. Jednak w tej książce miłość jest czymś, przez co ludzie zostają zabijani, zostają pozbawiani tego uczucia.
Zdecydowanie inność i wyjątkowość tej książki zachęciła mnie do spotkania się z tą młodzieżówką i nie zawiodłam się.

Na samym początku zabrakło małej (ale jakże istotnej) informacji, mianowicie: nie całe społeczeństwo było gotowe do takiego poświęcenia. Nie każdy chciał poddać się Remedium, bo nie każdy chciał być ślepy na uczucia. Byli ludzie, którzy chcieli żyć ze świadomością o tej magi, chcieli kochać, chcieli być wolni. Takie osoby zostały wyrzucane poza miasto. Byli zarażeni. Zostali odizolowani. Żyli w Głuszy, czyli zbombardowanym dawniej terenie. Dbali sami o siebie. Zdobywali pożywienie, leczyć się i wykonywać wszystkie potrzeby żyjącego człowieka.
Przez wyleczonych nazywani byli "Odmieńcami" i traktowani z obrzydzeniem. Odpychani i mieszani z błotem. Rząd dawał im spokój, póki nie mieszali się w jego sprawy i żyli swoim prowizorycznym szczęściem.

Gdy przyjaciółka proponuje Lenie codzienne bieganie, ta zgadza się bez żadnych zastrzeżeń. Tym razem to Hana wyznacza trasę. Okazuję się, że trafiają pod jeden z miejskich laboratorium. Hana wyznaje przyjaciółce, że ma dość segregacji na chłopców i dziewczyny, podsłuchiwania przez rząd rozmów telefonicznych, życia w rutynie i przestrzegania wszystkich zasad. Namawia Lenę do zrobienia czegoś szalonego i zwariowanego, czegoś zakazanego i tak oto znajdują się na terenie tajnego laboratorium. Jednak to miejsce nie stało puste, pilnował je Alex - chłopak, który odmienił całe życie Leny. Przewrócił je do góry nogami. Chłopak, który skrywa tajemnicę, śmiertelną i bardzo niebezpieczną. Chłopak, który podaje się za osobę, którą w rzeczywistości nie jest.
Jesteście ciekawi co było dalej i jak potoczyła się historia? Tego nie dowiecie się ode mnie. Sami poznajcie tę historię!



Dlaczego właśnie "Delirium"?:
1. Pełno zwrotów akcji,
2. po przeczytaniu pierwszego tomu jest duża chęć na sięgnięcie po kolejny, 
3. wciąga już od pierwszych stron, 
4. książka, do której z miłą chęcią wracam, 
5. pokazuje, że warto walczyć o swoje pragnienia, 
6. niespodziewane zakończenie akcji, 
7. oryginalna fabuła, 
8. ciekawe cytaty, 
9. trudno rozstać się z bohaterami, 
10. potrafi wiele uświadomić,
11. pozwala poczuć się jako członek wydarzeń, 
12. przedstawiona historia daje do myślenia i zostaje w pamięci na bardzo długo..

Opowieść, która została przedstawiona przez Lauren Oliver pochłaniałam bardzo szybko. Każda kolejna strona zapierała mi dech w piersiach. Bardzo ciężko było mi pożegnać głównych bohaterów, którzy zaskakiwali swoimi czynami, charakterem i przeszłością. Gdy skończyłam pierwszy tom, musiałam momentalnie zamówić drugi. Dramatyczne rozstanie z książką i bohaterami nie pozwoliło mi spać.

"Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?"






Moja uśpiona czujność...

12:54


Może to co teraz napiszę będzie wydawało się wam zupełnie "dziwne" (??), ale wiele razy totalnie przejechałam się na ludziach. Zbyt częsta życzliwość i chęć pomocy doprowadziła mnie na skraj słabej psychiki. Teraz stroje na krawędzi, bo najbliżsi mi ludzie okazali się po prostu fałszywi, dwulicowi i tacy zupełnie inni.
Zadam wam bardzo proste pytanie, wręcz tak banalne, że nawet przedszkolak odpowie poprawnie w trzy sekundy. Czy fałszywa przyjaźń w ogóle istnieje?
Tak, na pierwszy rzut oka wydaje się to takie proste, ale czy takie zjawisko mogę nazwać przyjaźnią? Użyłabym raczej sformułowania "pasożytnictwo"...




Przez ostatnie tygodnie na własnej skórze przekonałam się co to właściwe znaczy wspomniane wyżej pasożytnictwo. Przez to, że tak bardzo chciałam się wtopić w tłum tych lubianych dzieciaków z klasy, zapomniałam kogo tak właściwie nazywam przyjaciółmi. I wiecie co? Okazało się, że te osoby, które wydawały się głupie w poprzednich latach, są o wiele bardziej wartościowi niż połączenie moich dotychczasowych przyjaciół mnożąc przez 100.. 
Okrutna prawda, ale prawda. 
Żałuję, że przez prawie trzy lata goniłam za czymś, a raczej kimś, kto na to nie zasługiwał. Na całe szczęście parę sytuacji pozwoliło przejrzeć na oczy. 



Przez to, że byłam tak bardzo wpatrzona w obrazek moich pseudo przyjaciół zatraciłam siebie i swoją osobowość. Zrozumiałam (szkoda, że dopiero teraz), że każda moją (nawet najmniejsza) porażka była wielkim powodem do radości mojego przyjaciela. (Teraz brzmi to naprawdę komicznie, prawda?) Niestety, nie dawali po sobie tego poznać. Zamydlili oczy swoim fałszywym współczuciem, a po moim odejściu triumfowali.
Przez te najbliższe mi osoby miałam pewne kompleksy. Odczuwałam dyskomfort, przestałam wierzyć w siebie. Straciłam swoją wyjątkową osobowość. Niestety...



Żałuję, że powierzyłam takim osobą wiele tajemnic. Powiedziałam wiele rzeczy, które stanowią moją prywatną strefę. Zawsze przecież może być to wykorzystywane przeciw mnie, a wiem, że takie sytuacje miały już miejsce. Teraz, kiedy wyszło na jaw kto jest wobec kogo fair mam nauczkę. Życiowa lekcja. W końcu człowiek uczy się na błędach. Prawda?
Dowiedziałam się, że stworzenie tej silnej więzi jaką jest przyjaźń stało się w tej chwili ogromnym wyzwaniem. Trzeba uważać kogo i dlaczego nazywamy swoim przyjacielem.




















Sukienka: H&M
Bluza: H&M
Buty: Nike Air Force

Jak podoba Ci się mój nowy wygląd bloga?
Jeżeli mój blog Ci się spodobał to nie czekaj: zaobserwuj i bądź na bieżąco! :)

ZNAJDŹ MNIE: 
Fanpage: Feel it
Snap: nosiemaaq
Instagram: nosiemaaq

Od teraz również w każdy piątek dzielę dzień z Leną na snapie: crewbloger <- wpadajcie! :)

Agata Jankowska - wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.